Napisałem już kilka (a może kilkanaście ?) blogów o mojej ukochanej Burgundii, ale ciągle odczuwałem jakieś bliżej nieokreślone uczucie niedosytu.

Dzisiaj rano tzn. w ostatnim dniu Starego Roku 2010, doszedłem do wniosku, iż takim brakującym ogniwem powinien być blog bardziej personalny. Blog który opisze moje osobiste odczucia z tej bajkowej [ przynajmniej dla mnie ] krainy. Blog, który przybliży postaci moich przyjaciół tam spotkanych, ulubione miejsca, ale również ulubione sposoby spędzania czasu. To znaczy spędzania wolnego czasu kiedy nie jestem związany pracą z moimi klientami – enoturystami.

MEURSAULT



Świetnie się składa, że dzisiaj będziemy w Meursault, bo akurat na jutro, nasz bardzo, bardzo zaprzyjaźniony lokalny winiarz, Bertrand Darviot zaplanował dni otwarte w swoim Château de la Velle. Innymi słowy otwarte piwnice, cały weekend degustacji i cały szereg winiarskich atrakcji. Atrakcje rzeczone co roku są inne, więc dzisiaj nie ma najmniejszego sensu opisywanie tego, co będzie miało miejsce jutro i w niedzielę.



Meursault jest zupełnie rożne od Pommard. Jest urocze, pełne charakteru, wigoru i osobowości. Ponadto jest wyjątkowe, posiada bowiem, na ten przykład, swój własny sklep ogólno spożywczy (Casino), ma również swoje własne merostwo zlokalizowane w przepięknym zameczku. W czwartki, na rynku, odbywa się marché czyli targ. Nie tak okazały jak w każdą sobotę w Beaune, ale fajnie jest tam przyjść i pogadać z Jean-Marc Kalinowski, Charcutier-Traiteur, którego wyroby wędliniarskie, pasztety, teryny itp zdobyły sobie najlepszą renomę w całej Burgundii. Jean-Marc jest więc co tydzień na ryneczku w Meursault i ze swojej rzeźnickiej Renault sprzedaje rzeczone pyszności. Nie muszę chyba dodawać, iż jest nad wyraź sympatyczny i nie mówi słowa po naszemu.


Meursault wyróżnia się jeszcze jednym, bardzo rzadko spotykanym zjawiskiem, a mianowicie w każda niedzielę, o 10:00 odprawiana jest msza w lokalnym kościele. Nie ma tutaj co prawda żadnej parafii, więc ksiądz jest tzw. "objazdowy" tzn., że w niedziele objeżdża kilką villages, gdzie akurat uchował się zwyczaj chodzenia na niedzielne msze. Z kronikarskiego obowiązku, odnotować należy, iż ksiądz, o którym mowa, pochodzi z Martyniki.

W przeciwieństwie do Pommard i Volnay, Meursault jednoznacznie kojarzy się z winami białymi. Są one tutaj nawyższych możliwie rejestrów spośród wszystkich białych win naszego globu. W młodości suknia blado-złota, z wiekiem przechodząca w niuanse bursztynowo-złote. Nos nieskończenie delikatny i obfity, z dominującymi nutami maślanymi, pieczonych jabłek, cytrusów, ananasa, lipy, paproci, jałowca, cynamonu i krzemienia. W tle niejednokrotnie nuty zwierzęce (skóra) i truflowe, towarzyszące szczególnie rocznikom starym (25-30 lat). W ustach, nadzwyczaj silnie skoncentrowana, niewyobrazalnie szeroka paleta smaków.

Podsumowując:

mega bogate wina, zachwycające zdumiewającą koncenteracją, dystynkcją i zrównoważeniem. Rzadko spotykana totalna symbioza szczepu ze swoim terroir i przez to, a właściwie, dzięki temu doskonala ekspresja rzeczonego siedliska.

Nasz winiarski mentor, prof. Ludwik Stomma, ma zresztą podobne mniemanie o białych winach:
Tylko białe wytrawne wina rozjaśniają umysł.

Kolejną potężna atrakcją Meursault, jest Château de Meursault. Może nie tak okazały jak prawie o miedzę sąsiadujący z nim, Château de Pommard, ale za to oferujący arcy-ciekawą trasę turystyczną zwiedzania piwnic zamkowych (najpiękniejsze piwnice Burgundii), połączoną oczywiście z niezapomnianymi degustacjami.