Napisałem już kilka (a może kilkanaście ?) blogów o mojej ukochanej Burgundii, ale ciągle odczuwałem jakieś bliżej nieokreślone uczucie niedosytu.

Dzisiaj rano tzn. w ostatnim dniu Starego Roku 2010, doszedłem do wniosku, iż takim brakującym ogniwem powinien być blog bardziej personalny. Blog który opisze moje osobiste odczucia z tej bajkowej [ przynajmniej dla mnie ] krainy. Blog, który przybliży postaci moich przyjaciół tam spotkanych, ulubione miejsca, ale również ulubione sposoby spędzania czasu. To znaczy spędzania wolnego czasu kiedy nie jestem związany pracą z moimi klientami – enoturystami.

CÔTE CHALONNAISE (2)

W tym nieustającym pędzie naszej burgundzkiej eskapady, w ogóle nie zahaczyliśmy o Chagny, które jest już całkiem sporym miasteczkiem. Położone tuż obok Santenay stanowi granicę pomiędzy Côte d'Or a Côte Chalonnaise.

Właściwie Chagny, wcale nie jest warte naszych odwiedzin - nic tutaj specjalnego się nie dzieje.

Jednak z czysto kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, iż właśnie tutaj ulokowała się jedna z najsłynniejszych restauracji Burgundii, a mianowicie Lameloise, dierżąca nieprzerwanie od 2007 roku trzy gwiazdki Michelin. Rzeczone trzy gwiazdki to istotnie wyznacznik najwyższej klasy gastronomii we Francji i tylko bardzo niewiele knajp może się poszczycić podobnym wyróżnieniem. W całej Burgundii, słynnej przecież ze swojej wspaniałej gastronomii, są tylko trzy. Ceny w Lameloise odpowiednie - cztero daniowe menu degustacyjne 170.- Euro od osoby, bez wina.
UWAGA:
To co zamierzam teraz opowiedzieć będzie poczytane przez środowisko lokalnych, zawsze nieomylnych i "niezależnych", lokalnych guru winiarskich jako autoreklama, spam, trolling i jeden Bóg wie do jakich jeszcze fachowych stwierdzeń się nie posuną. O ile więc jesteś podobnego zdania - nie czytaj ! Proszę.
Moja poniższa pisanina ma nieco głębszy cel, jak tylko prymitywną reklamę. Celem nadrzędnym jest upowszechnianie kultury wina w Polsce. Koniec. Kropka.
Oczywistą oczywistością pozostaje fakt, iż aby zrozumieć wino trzeba go jak najwięcej wypić. Żeby jednak być do końca precyzyjnym to wcale nie wypić, ale degustować i to degustować jak najczęściej i przy każdej nadarzającej się okazji. Przy tym odkrywać jego sekrety i nauczyć się o nich rozmawiać.

W Polsce jesteśmy skazani na wina niskiej i bardzo średniej jakości, oferowane głównie przez sieciowe hipermarkety i znakomitą większość sklepów winiarskich. Wysokie wino stanowi zupełny wyjątek - kiedy jednak już na nie natrafimy, to z reguły jest upiornie drogie.

Innymi słowy, nie możemy poznać i w pełni docenić wysokich win i kultury ich otaczającej, bowiem nie pozwala nam na to nasza kieszeń. Po prostu.

Na pewno dla znakomitej większości miłośników wina, taka sytuacją jest całkowicie satysfakcjonująca i nie odczuwają potrzeby dalszego poznania świata win. Z drugiej strony, [też na pewno] istnieje grupa osób głodna podobnej wiedzy i starająca się poznać wina szerzej. W tym wina z górnych pólek.

Polska nie jest tutaj żadnym wyjątkiem, wiele krajów nie-winiarskich znalazło się w podobnej sytuacji i gorączkowo poszukiwało wyjścia z impasu. Za jeden z najlepszych przykładów może posłużyć Dania, która jeszcze stosunkowo do niedawna była zdecydowania "piwna", żeby dzisiaj stać się "winna".

Osobiście jestem przekonany, iż najskuteczniejszym wyjściem z sytuacji, są maszyny typu Wino-na-Kieliszki. Urządzenia te robią prawdziwą furorę w restauracjach i wine barach w świecie. Chyba najbardziej jest to widoczne w lokalach jet-set Manhattanu i Quebecu, ale taki np. Paryż wcale od nich wiele nie odstaje.


Wino-na-Kieliszki swój potężny sukces zawdzięczają prostej, żeby nie stwierdzić prymitywnej sztuczce. Jest to bowiem produkt, który zapewnia totalną satysfakcję zarówno kupującemu (miłośnik wina) jak i sprzedającemu (restaurator).

Dlaczego ?

1. Wino po otwarciu nie psuje się (do 3ch tygodni)
2. Klienci łatwiej kupują jeden kieliszek, jak jedną butelkę
3. Klienci doceniają fakt możliwości picia win z najwyższych półek
4. Klienci doceniają fakt zawsze odpowiedniej temperatury wina
5. Klienci doceniają fakt zawsze uczciwie nalanej porcji wina
6. Ubytki wina nie istnieją, butelka jest zawsze w 100% sprzedana.
7. 73% = średni zysk restauracji na sprzedanej butelce.

Jestem daleki od stwierdzenia, iż jest to jedyne wyjście z opisanego wyżej impasu, ale twierdzę, iż jest to prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie. I to nie tylko dla osób mniej zamożnych, ale również dla tych z "grubą kasą".

Nasz obecny pobyt w Côte Chalonnaise ściśle się wiąże z z tematem maszyn Wino-na-Kieliszki, a także z trzygwiazdkowymi knajpkami burgundzkimi.

Otóż Le Relais Bernard Loiseau (trzy*** Michelin) w Saulieu, uruchomił właśnie z sukcesem swój samoobsługowy Wine-By-The-Glass Wine Bar. Nie ma chyba większego sensu żebym się nad nim rozpływał, bo jego klasę widać na obrazkach. Nadmienię tylko, że możesz korzystać tutaj z ponad 40u etykiet najwyższych win. Głównie burgundów, ale również topowe Châteauneuf-du-Pape i doskonała włoszczyzna, są obecne. Kilka ciekawszych pozycji to: Chablis 1er Cru « La Forest » 2009 od Vincent Dauvissat, Corton-Charlemagne Grand Cru 2002 od Domaine Bonneau du Martray, Bâtard-Montrachet Grand Cru 2009 od Jean-Noël. Gagnard. To białe, z kolei czerwone: Nuits-Saint-Georges 1er Cru « Les Porêts-Saint-Georges » 2002 od A. Michelot, Latricières-Chambertin Grand Cru 2009 od Albert Bichot Poza burgundami trzeba zdegustowac: Châteauneuf du Pape 2010 od Château la Gardine, i słynne włoskie Barbera d’Alba doc superiore 2007 od G. D. Vajra.


Ich chef sommelier, Eric Goettelmann, który w pocie czoła selekcjonował stosowne burgundy, stwierdził iż był nadzwyczaj pozytywnie zaskoczony coraz wyższą klasą burgundów z Côte Chalonnaise i wybrał ich kilka do maszyny.

Mam nadzieję, że pamiętacie jeszcze naszą wizytę i degustację u Caroline Lestimé w Chassagne Montrachet. Otóż jej wspaniały Bâtard Montrachet Grand Cru jest oczywiście obecny pośród innych gwiazd burgundzkiego winiarstwa.

(cdn...)