Napisałem już kilka (a może kilkanaście ?) blogów o mojej ukochanej Burgundii, ale ciągle odczuwałem jakieś bliżej nieokreślone uczucie niedosytu.
Dzisiaj rano tzn. w ostatnim dniu Starego Roku 2010, doszedłem do wniosku, iż takim brakującym ogniwem powinien być blog bardziej personalny. Blog który opisze moje osobiste odczucia z tej bajkowej [ przynajmniej dla mnie ] krainy. Blog, który przybliży postaci moich przyjaciół tam spotkanych, ulubione miejsca, ale również ulubione sposoby spędzania czasu. To znaczy spędzania wolnego czasu kiedy nie jestem związany pracą z moimi klientami – enoturystami.
MOJE BURGUNDZKIE FOTOREPORTAŻE
BURGUNDZCY WINIARZE I ICH RODZINY
Spotkałem ich i autentycznie polubiłem bardzo, bardzo wielu, tak samo w ich winnicach, jak i piwnicach gdzie w dębowych beczkach dojrzewają ich wspaniałe burgundy, które ciągle degustujemy gawędząc bez końca tak o winach jak i samym winie, jego kulturze i historii.
Znakomita większość z nich to ludzie bezpretensjonalni, prostolinijni, bezgranicznie uczciwi i niesłychanie pracowici.
Może najlepiej scharakteryzował ich autor artykułu z majowego wydania New York Times’a:
Ilekroć wejdziesz do burgundzkiej domeny winiarskiej, spotkasz tam jegomościa w ubłoconych butach, rękach poplamionych winem i swoim nazwiskiem na etykietach rozlicznych burgundów.
Inna sentencja, która doskonale opisuje burgundy przez nich tworzone:
Dobre wino to takie wino, które swoją mordą obrazuje miejsce skąd się wywodzi, natomiast jajami, faceta, który je stworzył.
Na zdjęciach kilku z tych właśnie "facetów".
Jednak między Bogiem a prawdą to najbliżej mi do trzech z nich, bowiem po prostu szczerze bardzo się lubimy.
Nich wymienię jako pierwszego Didier Montchovet z Nantoux.
Didier jest powszechnie uważany za jednego z 5-6 u prawdziwych burgundzkich winiarzy BIO stosujących w 100% uprawy biodynamiczne. Wszystkie jego wina w istocie rzeczy silnie oddają charakter terroir (goût du terroir). Osobiście nadzwyczaj sobie cenię Pommard 1er Cru "Aux Coucherias", 2004.
Bertrand Darviot ze swoją uroczą żoną Bernadette, nie tylko są właścicielami fascynującego Château de la Velle, ale również szczycą się faktem, iż winiarskie korzenie ich rodziny sięgają jeszcze przed Rewolucją Francuską.
Ilekroć wracam z Burgundii nie mogę nie przywieźć dla mojej córki przynajmniej kilku butelek Château de la Velle, Beaune, "Clos des Mosnieres", 2005, które Ewa uważa za najlepsze białe wino jakie zdarzyło się jej do tej pory degustować.
Wyjeżdżając drogą pośród winnic z Pommard do Puligny-Montrachet nie można nie przejechać obok domu Gilles'a Brzezinskiego. Kiedyś zatrzymałem się więc tam żeby pozdrowić naszego ziomka, który okazał się byc chyba jednym z najweselszych ludzi jakich spotkałem w Burgundii. Od samego początku nasze spotkanie było nad wyraz bezpośrednie, a przy pożegnaniu, kiedy zostawiałem Gilles'owi moją wizytówkę, on ze swojej strony, wręczył mi butelkę Crémant de Bourgogne, Gilles Brzezinski, Brut stwierdzając spokojnie, iż: "wiesz Adam nie mam w ogóle wizytówek, ale na etykiecie tej butelki znajdziesz to samo co byś znalazł na byle jakiej wizytówce".
I jak można nie polubić takiego typka ? Wspomnę tylko, iż Gilles nie mówi ani be ani me po Polsku.