Napisałem już kilka (a może kilkanaście ?) blogów o mojej ukochanej Burgundii, ale ciągle odczuwałem jakieś bliżej nieokreślone uczucie niedosytu.

Dzisiaj rano tzn. w ostatnim dniu Starego Roku 2010, doszedłem do wniosku, iż takim brakującym ogniwem powinien być blog bardziej personalny. Blog który opisze moje osobiste odczucia z tej bajkowej [ przynajmniej dla mnie ] krainy. Blog, który przybliży postaci moich przyjaciół tam spotkanych, ulubione miejsca, ale również ulubione sposoby spędzania czasu. To znaczy spędzania wolnego czasu kiedy nie jestem związany pracą z moimi klientami – enoturystami.

BOURGOGNE Z LOTU PTAKA

Burgundię z lotu ptaka można podziwiać np. z balonu lub też z helikoptera.

Każda z tych opcji ma swoje „zady i walety”.

Osobiście doświadczyłem prawie trzy godzinnego lotu balonem, natomiast do helikoptera, nie "załapałem się". Taki to już nędzny los organizatora. Dodam tylko, iż nie zmieściłem się do rzeczonej maszyny latającej, wcale nie z uwagi na moją tuszę, ale dlatego, iż klienci zajęli wszystkie miejsca w przepięknym 6-o miejscowym AS 350.

Tak przygoda balonowa jak i helikopterowa może się odbywać tylko w funkcji odpowiedniej pogody.

I tak dla balonu muszą być zachowane odpowiednie warunki pozwalające na wznoszenie i sam przelot, natomiast dla helikoptera determinującym czynnikiem jest odpowiednia widoczność nad Alpami

Loty balonami nad Burgundią odbywają się wczesnym rankiem lub późnym popołudniem, a to ze względu na mające wówczas miejsce, odpowiednie prądy wznoszące. Między Bogiem a prawdą to właściwie prawie do momentu startu nie wiadomo do końca czy dojdzie do samego lotu, bowiem o tym decyduje sam baloniarz w funkcji np. prognoz meteo, a w szczególności wiejących wiatrów.

Kiedy już wszystko jest zapięte „na ostatni guzik” umawiamy się z Pierre, naszym baloniarzem, który odbiera nas z hotelu minibusikiem z przyczepką i jedziemy na miejsce startu, które okazuje się być leśną polaną w okolicach Nuits St Georges.

Nasz balon jest balonem na gorące powietrze tzw. montgolfierką, a więc Pierre i jego pomocnik po rozłożeniu samej powłoki i ustawieniu wiklinowego kosza pasażerskiego, zapalają huczący, gazowy palnik, którego płomień w miarę szybko nagrzewa powietrze w balonie, tak aby po stosunkowo krótkim czasie można nas było wszystkich zapakować do kosza i……w górę !

To czemu przypatrywaliśmy się podczas lotu było tak wspaniałe i piękne, iż nie sposób tego opisać. Przynajmniej ja sam nie czuję się na siłach temu podołać.Nasze zdjęcia niech stanowią najlepsze świadectwo.

Opatrzność boska i wiejące wiatry pokierowały naszym statkiem powietrznym nad słynnym, gigantycznym Lasem Morvan. Przy czym przez cały czas towarzyszył nam widok na odległe urwiska Falaises de Baubigny. Jako się rzekło po prawie trzech godzinach tej przyjemności wylądowaliśmy na pastwisku gdzie skutecznie przepłoszyliśmy pasące się tam bieluteńkie charolais.

Najwspanialszy moment jaki mi osobiście utkwił w pamięci z tej zupełnie niezapomnianej przygody, to przelot nad Château de Sully, który jest mi szczególnie bliski. Szczególnie bliski bowiem mam zaszczyt znać osobiście jego właścicielkę, Comtesse de Magenta, która z kolei jest właścicielką mojego ulubionego miejsca piknikowego Abbaye de Morgeot i otaczającej je winnicy Premier Cru. Mme la Comtesse, z kolei, sprzedaje znaczną część winogron z rzeczonej winnicy, mojemu przyjacielowi Olivier Leflaive, który wytwarza z nich jeden z moich ulubionych burgundów, a mianowicie Olivier Leflaive „Abbaye de Morgeot” Premier Cru.


Château de Sully z lotu ptaka (a właściwie z lotu balonu, żeby być do końca precyzyjnym)

W każdym bądź razie, zaraz po wylądowaniu na pastwisku, zostaliśmy przez Pierre’a i jego pomocnika poczęstowani odpowiednio schłodzonym Crémant de Bourgogne, Brut i obdarowani oficjalnymi dyplomami „Zdobywców Podniebnych Przestworzy”.

Widokowy lot helikopterem dostarcza równie pięknych widoków i wspomnień, bowiem leci się ponad najpiękniejszymi châteaux (Clos de Vougeot, Aloxe Corton, Pommard, Meursault, La Rochepot), winnicami Côte de Beaune i Côte de Nuits, malowniczymi villages, a także samym Beaune i Nuits St Georges, a następnie w kierunku Massif Mont Blanc, który dostarcza już zupełnie innych bo górskich, a właściwie to już bardzo wysoko-górskich przeżyć.




« Nasz « helikopter startuje z niezwykle starannie zadbanych ogrodów legendarnego Château de Pommard i po widokowym, oszałamiającym zaiste locie nad najpiękniejszymi obszarami Burgundii, po doleceniu w rejony alpejskie, ląduje przed alpejskim schroniskiem Tornieux, gdzie goście są częstowani typowym sabaudzkim lunchem z fantastycznymi winami z Haute Savoie. Po skończonym déjeuner, następuje wylot nad Mt Blanc, lot widokowy i powrót na miejsce startu.