Napisałem już kilka (a może kilkanaście ?) blogów o mojej ukochanej Burgundii, ale ciągle odczuwałem jakieś bliżej nieokreślone uczucie niedosytu.

Dzisiaj rano tzn. w ostatnim dniu Starego Roku 2010, doszedłem do wniosku, iż takim brakującym ogniwem powinien być blog bardziej personalny. Blog który opisze moje osobiste odczucia z tej bajkowej [ przynajmniej dla mnie ] krainy. Blog, który przybliży postaci moich przyjaciół tam spotkanych, ulubione miejsca, ale również ulubione sposoby spędzania czasu. To znaczy spędzania wolnego czasu kiedy nie jestem związany pracą z moimi klientami – enoturystami.

Aaaa, takie tam....o Burgundii (II)

Kilka uwag ogólnych, pisanych bez ładu i składu, ale za to z ogromnym sercem o bajkowym zaiste miejscu jakim jest Bourgogne.

Innymi słowy:

moje burgundzkie myśli nieuczesane


*********************************************************************
CZĘŚĆ II

Jako się rzekło Burgundia jest niewielka, żeby nie powiedzieć maleńka.

Żeby nie zauważyć: maleńka, sielska i anielska…

Na pewno więc jest mała, ale za to jej położenie jest zupełnie niesamowite, czemu zresztą m.in., zawdzięczała swoją autentyczną wielkość w minionych wiekach. Tak naprawdę, to stanowi ona [Burgundia] wąski pasek, może ze 20 km szerokości, pomiędzy Lyon a Dijon, a więc na południowym wschodzie Francji, mniej więcej po środku, ale bardziej w prawo.

Onegdaj, takie tranzytowe położenie zapewniało przepływ wszelakiego rodzaju towarów z południa na północ, a więc od basenu Morza Śródziemnego do wybrzeża Morza Północnego, innymi słowy do Flandrii i zamożnych Flamandów, a także przez Kanał La Manche do samej Anglii.

Z kolei Beaune, światowa stolica burgundów, to zaiste prawdziwa perła historii naszej współczesnej cywilizacji śródziemnomorskiej. Historii przebogatej, pełnej zwrotów i niezwykłych zaiste zdarzeń. Jednym z wielu takowych wydarzeń, jakże pobudzających naszą wyobraźnię, niech stanowi na ten przykład fakt, iż to tutaj właśnie koronowano ostatniego z Wielkich Mistrzów Zakonu Templariuszy, Jakuba de Molay, spalonego zresztą na stosie z rozkazu króla Filipa Pięknego w 1314 r. Mistrz rzeczony, jednak w chwili swojej okrutnej śmierci, zdążył jeszcze rzucić klątwę na Filipa i jego potomków aż do 13go pokolenia (król zmarł więc w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach w rok później, natomiast jego brat i następca na tronie - Ludwik X, w dwa lata po swojej koronacji itd.).






Wielki Mistrz Zakonu Templariuszy, egzekucja












Już wtedy, ówcześni kronikarze pisali o Divio (Dijon):

(…)od strony zachodniej, zaś są bardzo żyzne góry, pełne winnic, które dają mieszkańcom tak szlachetne wina, iż gardzą nawet szalońskimi.


Lyon (Lugdunum) naonczas, wyrastał na pierwszorzędny ośrodek handlowo-przemysłowy. Odbywające się tutaj doroczne targi, na które ściągały rzesze kupców włoskich, stanowiły okazję do wymiany handlowej pomiędzy północą, a południem Europy.

Z kolei w okresie wojen napoleońskich, Burgundia stała się miejscem bezustannych przemarszów armii Bonapartego. Żołnierze Wielkiego Cesarza byli zresztą tym faktem nieco już znudzeni, bowiem ilekroć przechodzili przez Gevrey-Chambertin (ulubione wino Napoleona), otrzymywali rozkaz salutowania winnicom tej [obecnej] apelacji.

No a dzisiaj; dzisiaj Beaune jest nie tylko miejscem pielgrzymek miłośników burgundów z całego świata, ale również nadzwyczaj istotnym symbolem ulubionego zajęcia Francuzów, ale mieszkańców Paryża w szczególności. Zajęciem tym jest spędzanie wakacji. Otóż mieszkańcy metropolii rzeczonej, ilekroć wybierają się latem nad morze (Lazurowe Wybrzeże, Prowansja), a zimą poszusować w Alpach, nie mają innej alternatywy, jak tylko przejeżdżać przez to owiane wielką historią i równie wielkimi legendami, miejsce.

Winiarska Burgundia składa się z kilku regionów, z których najbardziej istotny i najsłynniejszy to Côte d’Or, a więc Złote Zbocze. Istnieje kilka teorii dlaczego nosi ono taką nazwę, a nie inną, Jedni powiadają, iż dlatego, że jesienią, pokrywające je winnice przebarwiają się na urokliwy, złoty kolor, inni z kolei twierdzą, iż dlatego że, w dawnych wiekach, wydobywano tutaj samorodki złota. Prawdziwi jednak Burgundczycy, „z dziada pradziada”, twierdzą z niezachwianą pewnością siebie, iż dlatego, że każda piędź ziemi jest tutaj na wagę złota, albo nawet o wiele drożej. Po prostu.

Jadąc z Dijon „na dół” tzn. na południe, jedną z czterech możliwych opcji (autostrada, Route Nationale, Route des Grands Vins, albo pociągiem), po naszej prawej stronie widzimy przez cały czas Côte d’Or pokryte szachownicą działek winnej latorośli.

Działkami maleńkimi, małymi i niewielkimi, ale za to najcenniejszymi w świecie.

(cdn)