Napisałem już kilka (a może kilkanaście ?) blogów o mojej ukochanej Burgundii, ale ciągle odczuwałem jakieś bliżej nieokreślone uczucie niedosytu.

Dzisiaj rano tzn. w ostatnim dniu Starego Roku 2010, doszedłem do wniosku, iż takim brakującym ogniwem powinien być blog bardziej personalny. Blog który opisze moje osobiste odczucia z tej bajkowej [ przynajmniej dla mnie ] krainy. Blog, który przybliży postaci moich przyjaciół tam spotkanych, ulubione miejsca, ale również ulubione sposoby spędzania czasu. To znaczy spędzania wolnego czasu kiedy nie jestem związany pracą z moimi klientami – enoturystami.

SANTENAY

Nadchodzi nieuchronnie moment oswojenia się z myślą, iż czas naszej burgundzkiej eskapady dobiegnie już wkrótce końca.

Na razie jdnak jeszcze jesteśmy w Abbaye de Morgeot, skąd rozciąga się jeden z najładniejszych widoków w Bourgogne. W oddali widzimy bowiem pięknie strzelistą wieżę kościoła jakiegoś village i jego czerwone dachy (widzimy dachy bowiem stoimy na wzgórzu).

Nie jest to zupełnie pierwsze lepsze "jakieś tam village", ale nazywa się Santenay i jest ze wszech miar warte odwiedzenia. Ze wszech miar warte odwiedzenia, i to bynamniej nie tylko z uwagi na burgundy jakie się tutaj wytwarza.

Czekają nas bowiem dwa ewenementy zupełnie nie znane w pozostałych częściach Burgundii, a mianowicie dozwolony prawem hazard i źródła termalne.

Co do pierwszej sprawy wszystko jest jasne i klarowne: jesteś zapalonym graczem, wybierz się do kasyna JOA, a poczujesz się jak, nie przymierzając w Las Vegas. Drugi temat jest natomiast bardziej skomplikowany, bowiem źródła co prawda są, ale nieczynne. Pierwsze wzmianki o tutejszych urządzeniach termalnych sięgają początków naszej ery. Szczyt swojego rozwoju Santenay jako stacja termalna osiągnęło w XIX-ym wieku, ale zbyt intensywna eksploatacja źródeł doprowadziła do ich powolnego zanikania. Największa inwestycja - Grand Hôtel des Bains, ostatecznie zamknęła swoje podwoje w 1909 roku. Jak wieść gminna niesie, w chwili obecnej, opracowywany jest projekt restytucji źródeł i odtworzenia w Santenay stacji termalnej.

Wina są również wyjątkowe. Wyjątkowe, bowiem znajdujemy tutaj, podobnie jak w Volnay i Pommard, czerwone burgundy. I to czerwone burgundy najwyższej klasy. Osobiście przypominają mi one niektóre Volnay, ale zdają się być silniej nasycone owocem i bardziej obfite. Caroline, u której ostatnio byliśmy, mą tutaj swoją działkę, z której tłoczy moje ulubione Clos de Tavannes, Premier Cru. Podobnie jak w białych winach Domaine Jean-Noel Gagnard, silnie wyczuwalna jest tutaj "damska" osobowość ich autora. A właściwie autorki, żeby być do końca precyzyjnym.

Wina apelacji Santenay, ale w szczególności te made by Caroline to z reguły burgundy zwiewne, lekkie, powabne i prawdziwie zmysłowe. W tym, konkretnym przypadku, mistrzowskie zrównoważenie bogatego owocu, z rześką kwasowością, nutami przypraw i subtelnie zarysowanymi taninami.

Santenay Clos de Tavannes, Premier Cru, Domaine Jean Noel Gagnard
Suknia: ciemna, połyskliwa wiśnia
Nos: nuty dymne z czarnymi jagodami i czarnymi porzeczkami w tle
Usta: w ataku lekka gorycz spleciona z delikatnymi taninami, predestynujące to wino jako najlepszego towarzysza stołu (np. do dziczyzny, krwistych pieczeni itp) finisz wspaniały, długi, soczysty i przyprawowy.

Pod żadnym pozorem nie można również nie odwiedzić Château de Santenay, niejednokrotnie nazywanego Château Philippe le Hardi. Zamek był onegdaj siedzibą Filipa Śmiałego (Philippe le Hardi), Diuka Burgundii. Fakt, iż diukowie Burgundii nie nosili tytułów królewskich nie przeszkodził im bynajmniej, w tym aby znakomitością swoich dworów, bogactwem miast i hojnością, przyćmić niemal wszystkie koronowane głowy ówczesnej epoki. Do królewskości brakowało im tylko tytułu, jednak na całe szczęście, nie specjalnie się tym przejmowali.

Osobisty spadek, urodzonej w Brugii, Małgorzaty flandryjskiej (żony Filipa) , był znacznie większy i bogatszy niż jej męża. Obejmował on m.in. wszystkie większe miasta Niderlandów, takie jak Amiens, Arras, Brugię, Gandawę, Amsterdam i Brukselę. Wiek XV stanowił okres dobrobytu miast średniowiecznych. Ich rozkwit był szczególnie widoczny w dwóch ośrodkach. Na północy Włoch i w Niderlandach tzn. w Burgundii.

Nie trzeba chyba dodawać, iż Château de Santenay wytwarza doskonale burgundy, a degustacja pod okiem i przewodnictwem Gérard'a Fagnoni, to zaiste zupełnie niezapomniane doświadczenie. Szczególnie potężne wrażenie robi na mnie zawsze Beaune Premier Cru, Clos du Roi. Beaune to bardzo duża apelacja (407 ha, trzecia największa w Côte d'Or po Gevrey Chambertin i Meursault) i pewnie dlatego można tutaj znaleźć zarówno wielkie burgundy, jak i zupełne miernoty. Parcela Clos du Roi to też jedna z większych w Burgundii: 8,41 ha / 20 właścicieli i również tutaj mamy do czynienia z dobrem i złem. Na przykład Clos du Roi od Bouchard&Fils bardzo rozczarowuje, natomiast "nasze" od Château de Santenay, jest winem może nie tyle wielkim, co bardzo spokojnym i świetnie zrównoważonym.

Beaune Premier Cru, Clos du Roi, Domaine Château de Santenay
Suknia: czerwień owocu granatu
Nos: złożony, owocowy (wiśnie, truskawki, porzeczki, wanilia)
Usta: długie i pełne, taniny delikatne, w tle czerwone, czarne jagody i przyprawy.

Następny etap: Côte Chalonnaise

(cdn...)